wtorek, 29 maja 2018

Klinika skokowa: Dzień 5

Obudziłam się o 6 rano z bólem gardła i katarem. Wczorajsze zmoknięcie dało mi się we znaki, szczególnie że nie mogłam później za bardzo odpoczywać. Śniadanie miało być na 10, więc najpierw zajęłam się swoimi sprawami, karmieniem koni i treningami.
O 10 wszyscy zjawili się w jadalni. Na szczęście tylko ja i Phil byliśmy chorzy po wczorajszym terenie. Goście byli zadowoleni i przy śniadaniu wszyscy prowadzili ożywione rozmowy. Po śniadaniu wszyscy rozeszli się do swoich pokoi, żeby się spakować, bo już dzisiaj wyjeżdżali. Po przygotowaniu koni, każdy po kolei opuszczał Homestead. Pierwsza wyjechała Karen, zabierając wszystkie swoje rumaki. Następna, po długim pożegnaniu, wyjechała Agnes. Po niej Maciek opuścił bramę Homestead, machając nam ze swojego samochodu. Ostatnia wyjechała Ilaria, obiecując że wróci szybko.
A w Homestead wszystko wróciło do codziennej rutyny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Etykiety