sobota, 27 maja 2017

001 Dressage | Czarna Herbatka | Cacao Choix

Horse: Cacao Choix | Czarna Herbatka
Rider: Elvia Savange | Jo Savange

Dzisiaj miał do nas zawitać Cacao Choix z Summer Berry na trening ujeżdżeniowy. Od rana zastanawiałam się jak zgrać treningi koni, bo mimo że w nowym miejscu mieliśmy mnóstwo maneży, to na godzinę, na którą zaplanowany był trening, hala ujeżdżeniowa była zajęta przez pensjonariuszy, a skokowa przez nasze konie. Czworobok zewnętrzny ciągle się nie nadawał, po ostatniej burzy zupełnie go zalało i mimo zrobionego podłoża, stała na nim woda po kostki. Zdecydowałam się więc wziąć konia na jeden z piaszczystych wybiegów. Jako że był on całkiem spory i daleko od stajni, już dwie godziny przed przyjazdem gości zabrałam się za przenoszenie drągów. Otworzyłam drzwi do komórki przy krytej ujeżdżalni i wtedy wpadła na mnie Jo.
- Hejo, przyjeżdża dzisiaj do nas koń, nie? - przytaknęłam. - Ujeżdżeniowy? Robisz mu trening? - ponownie kiwnęłam głową. - Mogę wziąć z tobą Herbatkę?
- Tak, ale jak pomożesz mi nosić. Bo jedyne miejsce gdzie będzie można pojeździć to padok zimowy.
Jo wyglądała na zniechęconą tym warunkiem, ale w końcu zdecydowała się pomóc. Uporałyśmy się w pół godziny z przeniesieniem drągów, a potem zabrałyśmy się za ich ustawianie. Po wyznaczeniu nimi pełnowymiarowego czworoboku na dużym padoku, zaczęłyśmy ustawiać inne. Płaskie na kłusa, podniesione na kłusa, ustawione na kole, naprzemian podniesione, płaskie na galop, dwa podniesione, też na galop i płaski-podniesiony-płaski na kole na galop. Wróciłyśmy z padoku, przygotowałyśmy dwa dodatkowe boksy, posiedziałyśmy chwilę w socjalu z chłopakami i przyjechali goście. Pomogłyśmy wyładować dwa piękne koniska, które przyjechały do nas na trening - Cacao Choixa i Hellfire. Konie odstawiliśmy do boksów i daliśmy im chwilę na odsapnięcie, a my poszliśmy do domu na herbatę i ciepły obiad, zrobiony przez mamę Dana.
Po obiedzie odpoczęłyśmy chwilę z Jo i ruszyłyśmy do stajni. Choix stał w stajni rodziców Dana, więc tam też podążyłam, po drodze biorąc moje siodło ujeżdżeniowe, ogłowie Choixa, ochraniacze i czaprak. Jo czyściła Herbatkę przy koniowiązie, więc ja zdecydowałam się na zostanie w boksie. Koń był czysty po podróży, więc jedynie przeczesałam sierść, sprawdziłam kopyta i zabrałam się za siodłanie. Kiedy byłam gotowa wyszłam z kasztanem na zewnątrz. Jak na razie był naprawdę grzeczny, chociaż ciekawsko rozglądał się po nowym miejscu. Jo i Herbatka były gotowe chwilę później, bo klaczka nie miała w zwyczaju brudzenia się. Podciągnęłyśmy jeszcze trochę popręgi i wsiadłyśmy ze schodków przy hali, a potem powolnym stępem na luźnej wodzy skierowałyśmy się na ścieżkę prowadzącą na padok. Ominęłyśmy go jednak i ruszyłyśmy w stronę niewielkiego lasku na wzgórzu, znajdującego się na terenie naszej stajni. Tam stępowałyśmy przez około dziesieć minut. Konie ciekawsko patrzyły na pasące się w dole owce. Herbatka raczej się już przyzwyczaiła do nowych, wełniastych koleżków, ale Choix widział chyba pierwszy raz takie stworzenia, bo co chwilę spoglądał w ich stronę. Po występowaniu skierowałyśmy się w stronę padoku. Jo zsiadła i otworzyła bramkę, żeby potem ją za sobą zamknąć i wskoczyć na Herbatkę bez schodków. Podciągnęłyśmy jeszcze odrobinę popręgi i zabrałyśmy się za rozgrzewkę. Zaczęłam od Choixa wymagać zebrania i odpowiedniego impulsu, podstawienia zadu. Kasztan szedł ładnie, z chęcią wchodził na kontakt i zbierał się, więc popędziłam go do kłusa. Na początku szedł lekko sztywno, jednak po dodaniu łydki i oddaniu odrobinę wodzy rozluźnił się, a ja mogłam na nowo go zebrać. Na początku jeżdziliśmy po obwodzie pastwiska, co jakiś czas robiąc duże koła, zmieniając kierunki i zwalniając co jakiś czas do stępa na kilka chwil. Ogier szedł ładnie, aż przyjemnie się z nim pracowało. Niósł się lekko, delikatnie stawiał kroki, nie denerwował się i szybko reagował na pomoce. Ładnie wyjeżdżał zakręty, nie było problemów z rysunkiem koła. Zaczęłam więc najeżdżać na drągi.
W tym czasie Jo pięknie pracowała z Czarną, która dzisiaj była w wyjątkowo dobrym humorze, szła ładnie podstawiona, lekko zaganaszowana, energicznie i miękko. Robiła wszystko, co moja siostra kazała jej zrobić, ładnie wyjeżdżała koła, nie machała głową, tak jak czasem ma w zwyczaju. Ogólnie cud miód. Młoda również zaczęła najeżdżać na drągi. Z początku obie najeżdżałyśmy tylko na drągi płaskie, zarówno te przygotowane również pod galop jak i te do kłusa. Herbatka na początku trochę stukała w nie kopytami, jednak Jo odrobinę mocniej ją zebrała, dodała łydki i klacz zaczęła wyżej podnosić nogi. Choix nie miał z drągami problemu, ładnie przez nie przechodził, wysoko podnosząc nogi. Skierowałam go więc na podniesione drągi, przez które również przeszedł bez problemu. Herbatka z niewielką pomocą Jo, też ładnie je przejechała. Skupiłyśmy się teraz na równych najazdach na drągi, odpowiednim tempie i zebraniu, najeżdżając na przeszkody z róznych stron. Oba konie szły bardzo ładnie, skupione nie sprawiały większych problemów. W końcu Jo rozpoczęła pracę na ósemce, najpierw na prawo, skupiając się na ładnym rysunku i poprawnym przejściu przez drągi, ułożone na jednym z brzuszków ósemki. Kiedy Herbatka poprawnie wykonała ćwiczenie na obie strony, Jo zwolniła do stępa, dała jej luźną wodzę i pogładziła ją po szyi. Wtedy ja z Kasztanem ruszyłam kłusem roboczym w kierunku ósemki. Ogier od razu wykonał ćwiczenie poprawnie, więc przejechaliśmy ósemkę tylko dwa razy i również zwolniliśmy na chwilę, żeby odpocząć. Poklepałam Choixa po szyi.
Jo zbierała już Herbatkę i ruszyła najpierw kłusem roboczym, żeby wjechać na nasz prowizoryczny czworobok. Zaczęła od ćwiczeń na wydłużenie i zebranie - na długiej ścianie wydłużała, na krótkiej skracała kłusa. Czarna szła ładnie, nie gubiła rytmu i nie zwalniała, kiedy musiała zebrać krok, ani nie przyspieszała zamiast wyciągania. Ja w tym czasie na zmianę stępowałam i kłusowałam po kole, aby Choix się nie zastał, ponieważ czekaliśmy na naszą kolej na czworoboku.
*Jo*
Herbatka była dzisiaj niezwykle skora do pracy, co niesamowicie mnie cieszyło, bo ostatnio miałyśmy gorsze dni. Wyjechałam na przekątną zmieniając kierunek i powtórzyłam ćwiczenie, zeby za chwilę przejść do ustępowania od łydki w kłusie, a zaraz potem trawersu. Klaczka doskonale wykonała oba ćwiczenia zarówno na prawą jak i na lewą stronę, wiec przeszłam do kłusa zebranego, żeby zagalopować na dużym kole. Kara szła ładnie, równo i utrzymując tempo. Nie chciałam jej zbytnio męczyć w galopie, ponieważ już i tak wykonałyśmy dużo ćwiczeń w kłusie, więc jedynie galopowałam na obie strony po dwa kółka, przy pierwszym galopem roboczym, przy drugim skracając i wydłużając na odpowiednio krótkiej i długiej ścianie. Potem zebrałam ją trochę bardziej i zrobiłam dwa koła. Nie męczyłam jej już na drągach w galopie, więc zanim wyjechałam z czworoboku zwolniłam do stępa z galopu i wykonałam półpiruet w stępie. Klacz dobrze sobie z nim poradziła, więc poklepałam ją po szyi i dałam luźną wodzę, wyjeżdżając z czworoboku, żeby zrobić miejsce Elvii. Na dzisiaj już koniec. Rozkłusowałam jeszcze klacz i już na dobre przeszłam do stępa, czekając aż El skończy ćwiczenia.
*Elvia*
Zanim Jo i Herbatka opuściły czworobok, ja zagalopowałam. Choix szedł bardzo dobrze, wysoko podnosił nogi, galop miał bardzo efektowny. Najpierw pogalopowaliśmy na obie strony, galopem roboczym, średnim tempem. Potem odrobinę go zebrałam i przegalopowaliśmy kilka razy, w różne strony przez drągi płaskie. Choix zachowywał się na nich bardzo ładnie, wysoko podnosił nogi, nie marudził, chociaż lekko zwalniał, ale dało się to opanować mocniejszą łydką.
Najechałam jeszcze na drągi do galopu na kole, przeszedł je bez problemu, więc nie męczyłam go już na drugą stronę, tylko skierowałam się kłusem na czworobok. Tam najpierw wydłużałam i skracałam, żeby przejść do ustępowania od łyski, trawersów i ciągów. Koń doskonale zachowywał się we wszystkich ćwiczeniach, chociaż czasem potrzebował trochę więcej podparcia na wodzy czy łydce. Dawno nie pracowało mi się tak dobrze w ujeżdżeniu na tym poziomie. Przeszliśmy do kłusa roboczego i skierowałam go na koło 20 m, gdzie zrobiliśmy żucie z ręki. Ładnie wyciągał szyję, nie potrzebował zbyt mocnych sygnałów. Na długiej wodzy wyjechałam na długą ścianę, zwolniłam do stępa i zebrałam konia. Zrobiliśmy półpiruet w stępie, który wyszedł trochę koślawo, więc po chwili spróbowaliśmy ponownie. Tym razem koń ładnie wykonał ćwiczenie, więc poklepałam go po szyi i zagalopowałam ze stępa. Najpierw pogalopowaliśmy po długiej ścianie, galopem zebranym. Jako że już wcześniej popracowaliśmy nad rozgrzaniem w galopie, mogłam od razu przejść do ćwiczeń. Jechaliśmy na lewo, więc w prawym dolnym rogu czworoboku zrobiłam woltę, żeby potem wyjechać na przekątną i wykonać zwykłą zmianę nogi. Ogier nawet się nie zawahał, szybko zadziałał na pomoce, bezbłędnie wykonał zagalopowanie na prawą nogę, Wjechaliśmy na ścianę i również zrobiliśmy woltę. Później, na długiej ścianie, wydłużyłam galop, żeby potem na krótkiej znów go zebrać, a potem przeszliśmy do galopu roboczego, wyjechałam na koło na środku czworoboku, a po kole znów go zebrałam. Na krótkiej ścianie wyjechałam na linię środkową z zamiarem lotnej zmiany, jednak ogier zbuntował się trochę, więc powtórzyłam ćwiczenie, mocniej przekładając pomoce. Za drugim razem nie było problemu. Wyjechaliśmy znowu na długą ścianę i po kole 20 m w galopie roboczym zwolniliśmy do kłusa. Przekłusowałam z nim po dwa okrążenia czworoboku na obie strony, już na luźnej wodzy i zwolniłam go do stępa. Pochwaliłam go, klepiąc go po szyi. Po występowaniu skierowałyśmy się z Jo do stajni, gdzie rozebrałyśmy konie, nakarmiłyśmy cukierkami i wypuściłyśmy je na pastwiska. Ja Choixa na niewielki wybieg trawiasty, przygotowany specjalnie dla niego, Jo Herbatkę do innych klaczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz